Fundusze unijne Fundusze unijne
Integra Integra Integra Kliknij, aby przejsć dalej
Kliknij, aby przejsć dalej
  • Kontrast

Jest nad czym pracować

Udostępnij artykuł

Jest nad czym pracować

Rozmowa z Pauliną Węgrzyn – trenerem biznesu, psychologiem, konsultantem Insights Discovery. Od 17 lat związaną z firmą Integra Consulting Poland.

Jak zaczęła się Twoja trenerska droga?

Zaczęłam pracować w Integrze w 2005 roku. Wkrótce po moim zatrudnieniu okazało się, że jest spora suma pieniędzy unijnych na projekty szkoleniowe dla przedsiębiorstw. Te projekty były bardzo wymagające ze względu na część sprawozdawczą, dokumentację. Okazało się więc, że niezbędny jest asystent projektu – ktoś, kto będzie na każdym ze szkoleń, kto zbierze podpisy uczestników, dopilnuje dokumentacji etc. I ja wtedy, jeszcze chyba jako studentka ostatniego roku psychologii, zaczęłam jeździć z trenerami na te szkolenia. A że już wtedy wiedziałam, że chcę być trenerem – był to dla mnie taki intensywny wstęp.

Czyli już jako studentka wiedziałaś, że chcesz być trenerem biznesu?

Chciałam pracować z ludźmi dorosłymi, z treściami psychologicznymi, ale bardziej w kierunku psychoedukacji. Po to wybrałam specjalizację psychologia pracy i organizacji, żeby nie pracować w systemach, na które nie mam wpływu. Psychologia kliniczna budziła zawsze moje duże obawy, że przy największych chęciach mogę nie mieć wpływu np. na środowisko rodzinne dziecka, chorego pacjenta itd. Praca w biznesie wydawała mi się na moją wrażliwość najbezpieczniejsza.

Także podczas etapu bycia asystentką projektu miałam szansę obserwować trenerów w pracy i łapać ich warsztat.

Pracujesz w Integrze już 17 lat. Z jakimi brakami, problemami przychodzą uczestnicy szkoleń?

Paradoksalnie z tymi samymi od lat. Niezależnie od tego, jak bardzo treści szkoleniowe spowszedniały – bo są dostępne w książkach, w Internecie, programach edukacyjnych na studiach – to ich praktyczna odsłona, ich wykorzystanie na przykład poprzez świadomą komunikację, branie odpowiedzialności za własne słowa, liczenie się z drugim człowiekiem i takie uważne podchodzenie do każdej rozmowy – wciąż jest niezwykle cenne. Być może wiedza na te tematy jest, jednak świadome zastosowanie tych kompetencji, raczej nie. Czyli jest nad czym pracować cały czas.

To teraz banał, ale ten trudny! Co najbardziej lubisz w swojej pracy?

Chyba nie będę miała kłopotu z tym pytaniem! Bo pomimo tego, że teoretycznie zakres tematów szkoleń jest powtarzalny, to nie mam nigdy wrażenia, że robię to samo. Za każdym razem trzeba się przygotować do nowej organizacji, za każdym razem są to nowe specjalizacje, nowe stanowiska, z którymi wcześniej nie miałam do czynienia. Jakiś nowy typ klienta, biznesu, który trzeba się nauczyć, wyczuć, zrozumieć, żeby zarekomendować jak najlepsze narzędzia i rozwiązania. Pod tym względem mam czasem wrażenie, że zmieniałam pracę kilkanaście razy.

Z jakich narzędzi najczęściej korzystasz?

Nie będą bardzo oryginalna w tej kwestii. Tak jak inni trenerzy w Integrze, konstruujemy warsztat, opierając go na cyklu Kolba. Jest więc miejsce na doświadczenie w postaci gry, zadania, symulacji rozmów, które potem analizujemy pod kątem nawyków, skuteczności, tego, co przybliża lub oddala nas od celu. Proponujemy pewne alternatywne modele, ramy teoretyczne nowych zachowań, czy rozwiązań, a potem trensferujemy je na rzeczywistość biznesową firmy i rzeczywistość pracownika. Dla mnie niezwykle ważne jest to, że nie pozostawiamy gier i innych zadań bez kontekstu, ale odnosimy je zawsze do pracy.

A! I jeszcze jedno, choć omawiamy sprawy nieraz poważne, trudne, wymagające namysłu, to jednak zawsze znajdzie się miejsce na… humor! I to jest dla mnie narzędzie nie do przecenienia! Obniża napięcie, rozluźnia, zacieśnia więzi, a w wyważonych dawkach, pomaga złapać dystans i znaleźć rozwiązanie. Czasem sytuacyjny, czasem słowny, innym razem w ilustracji filmowej. Uwielbiam!

A technicznie? I na poważnie? Zoom, Teams, Jamboard, Padlet, Mentimeter, Klaxoon, tu narzędzi jest coraz więcej, więc i po nie sięgamy, żeby zaspakajać potrzebę interakcji i merytorycznego skupienia jednocześnie.

Jakie są największe bolączki polskich pracowników?

Z mojej perspektywy to, że ludziom ciągle się wydaje, że odczuwają większą presję, niż ta presja jest w rzeczywistości. Kogokolwiek by się nie zapytało, to powie, że pracuje za długo, za ciężko, za mało odpoczywa, za mało ma balansu między życiem prywatnym a zawodowym. I być może tak jest, że pędzimy, a każda firma chce być konkurencyjna. Ale moim zdaniem wyzwaniem polskich pracowników nie jest wcale znalezienie balansu między życiem prywatnym a pracą, a pomiędzy czasem poświęconym pracy a efektywnością. Bo ta efektywność jest pomniejszana o tarcia komunikacyjne, brak asertywności, brak proaktywności. Ludzie bardzo zawierzają swój nastrój i satysfakcję z życia zawodowego na barkach własnych szefów, zamiast na swoich. Nie podchodzą do rozmów i negocjacji z własnymi szefami oraz współpracownikami. Mam wrażenie też, że jesteśmy bardzo podatni na nastroje. Jak coś się dzieje niedobrego w firmie, to szalenie szybko łapiemy te złe wiatry.

Też widzę, zwłaszcza u młodego pokolenia pracowników, łatwość do zmiany pracy. Niestety dość prędko okazuje się, że spotykają ich te same problemy, co wcześniej. Zauważają, że nie wszystkie procesy są poukładane, szef nie jest tak cudowny, jaki powinien być, w zespołach są konflikty, a jednym pracownikom wolno więcej niż drugim. Wbrew pozorom trawa na pastwisku sąsiada nie jest bardziej zielona. Wielu osobom brakuje cierpliwości, żeby zobaczyć, jak dana organizacja rozwija się na przestrzeni lat i jaki może być w tym ich udział.

Opowiedz o swoich dwóch najważniejszych projektach.

To na początek projekt na 3500 uczestników – pracowników jednej z sieci handlowych. Dotyczył on usprawnienia obsługi klienta zewnętrznego, a dokładnie tego, jak wzmocnić życzliwość w czasie wykonywania obowiązków. Jako trenerzy szybko zorientowaliśmy się w trakcie projektowania warsztatów dla wewnętrznych instruktorów w sklepach, że uprzejma obsługa klienta ściśle zależna jest od tego, jak uprzejmie sami pracownicy są traktowani przez swoich szefów. Że życzliwość rodzi życzliwość.

To było ogromne przedsięwzięcie, w trakcie którego nasz Klient miał wielu partnerów – my odpowiadaliśmy za merytorykę, ale był też partner organizacyjny, eventowy i producent spotów reklamowych. Całość odbywała się w kilku lokalizacjach Polski przez dwa miesiące. A w każdym pojedynczym 6-godzinnym wydarzeniu edukacyjnym uczestniczyło około 200-250 osób. Celem było pokazanie w aktywny sposób, jak ważne jest życzliwe zarządzanie: motywowanie, delegowanie, czy bycie wzorem kultury osobistej. Sama konwencja eventu przypominała nieco grę miejską. Wszystko działo na terenach targowych, było szalenie intensywnie, bo projekt wymagał od nas niesamowitej synchronizacji wszystkich podmiotów, które brały w nim udział. To był dla mnie przełomowy czas, bo zostałam włączona do tego działania trochę z zaskoczenia. Nie miałam wtedy jeszcze pojęcia, jak się realizuje tak duże projekty. Ten żywioł mnie pochłonął, ale okazało się to super satysfakcjonujące. Trzeba było zaprojektować każdą grę, ćwiczenie, scenkę. Ale jak zobaczyłam efekty i emocje uczestników… To było niezwykłe!

Drugi projekt jest dość świeży. Był to moment, kiedy wkroczyliśmy na rynek szkoleń zdalnych i nie była to droga usłana różami. Wymagała od nas sporej inwestycji czasowej, żeby przełamać różnego rodzaju lęki związane z występowaniem, pracą przed komputerem zamiast w kontakcie bezpośrednim. Na poziomie mentalnym wśród psychologów czy ludzi pracujących na salach szkoleniowych to jest naprawdę duża bariera do przełamania. Bo zawsze ten kontakt bezpośredni jest bezporównalnie lepszej jakości i ludzie to wiedzą, czują.

Faktem jest, że pierwsze pół roku to był gigantyczny wysiłek z naszej strony, żeby sprowadzić te szkolenia nie tylko do wykładu online, ale żeby odtworzyć interaktywny charakter naszych działań. Jak zaczęliśmy to chwytać, pojawiły się pierwsze fajne ankiety po szkoleniach online, zaskoczenie u uczestników, którzy nie mieli świadomości, że tak można, że to jest fajne i wciągające, a do tego nikt nie musi ruszać się z domu i tracić czasu na dojazd. I wtedy właśnie zaczął się ten drugi najważniejszy dla mnie projekt dla Klienta, który jest producentem weterynaryjnych lekarstw. Miał on grupę trenerów wewnętrznych – osób, które szkolą weterynarzy, organizują eventy edukacyjne, którzy w skrócie – żyją ze szkoleń, podobnie jak i my. Jednak oni nie wierzyli w to, że szkolenia online mają szansę powodzenia. Nie mieli też zaplecza warsztatowego, technologicznego, więc zgłosili się do nas z prośbą o przygotowanie dla nich cyklu szkoleń zdalnych, w trakcie których nauczymy ich pracy online i przekonamy ich, że jest to w ogóle możliwe. Ważnym punktem tego cyklu było to, że po trzech spotkaniach uczestnicy szkolenia mieli pokazać swoje próbki warsztatów w 15 minutach. Mieli w tym czasie pokazać, czego się nauczyli, ale na bazie własnych szkoleń. I jest to moje jedno z ulubionych doświadczeń, bo poziom aktywności i satysfakcji był naprawdę ogromny.

To już ostatnie pytanie – dlaczego Integra?

U mnie to jest dosyć logiczny wybór. Dlatego, że poznałam tę firmę już na studiach. Na jednym z ostatnich lat studiów na spotkanie dotyczące tego, co można robić po psychologii, przyszedł jeden z pracowników Integry. I opowiedział o tej firmie, co mnie oczywiście zaciekawiło ze względu na specjalizację, którą wybrałam. I w związku z tym starałam się o pracę tu. Chyba wystarczająco długo pukałam i z dużą determinacją, bo w tamtym czasie firma nie prowadziła rekrutacji.

Można powiedzieć, że przez te lata ja w Integrze robiłam już wszystko – pakowałam kartony, przepisywałam ankiety, podawałam trenerom pisaki, wpisywałam treści na strony internetowe, zajmowałam się marketingiem, potem zaczęłam przygotowywać materiały szkoleniowe, gry, bardziej merytoryczne tematy…

Najlepszą dla mnie częścią tej pracy, od kiedy pracuję na sali szkoleniowej lub jako konsultant jest to, że kiedy przekraczamy próg firmy klienta, a on powierza nam swój czas, swoich ludzi i zaufanie, to jest to tak odświeżające i zobowiązujące zarazem, że robię, co w mojej mocy, by pracować na satysfakcję i efekty biznesowe tego klienta. I zdarza mi się słyszeć „Znacie nas tak, jakbyście tu pracowali od dawna! Ale jednocześnie potraficie dostrzec pewne rzeczy z boku, nieco wyraźniej, pokazując nam, co jest ok, a co warto robić inaczej”. I to jest właśnie niesamowite, zbieram doświadczenia z różnych sektorów, typów firm, pracując dla nich, jednocześnie cały czas dla Integry.

Więc nie ma możliwości, żeby się nudzić. Nie w Integrze! I w zespole trenerów i naszym wewnętrznym teamie back-office’owym stale znajdujemy tematy do rozwoju. Jest się czym i kim inspirować! A jak nam się wydaje, że coś ogarnęliśmy, nauczyliśmy, wyciągnęliśmy wnioski, to pojawiają się nowi lub stali klienci z kolejnymi wyzwaniami, nowe publikacje, nowe narzędzia, rynek się zmienia i znów machina się rozkręca… Zresztą, jestem typem osoby, której praca się trzyma i którą zawsze znajdzie… albo ja ją!

No i jestem długodystansowcem w relacjach, a te w Integrze nie mają sobie równych 😊!

rozmawiała Aleksandra Kujawiak